środa, 6 listopada 2013

Towarowerowe Bike-Expo w Kielcach


Jeśli ktoś przyjechał na targi rowerowe Bike-Expo w celu obejrzenia rowerów cargo (a tak było w moim wypadku), mógł się poczuć nieco rozczarowany. Oczywiście nie ma co się czarować, że kraj nad Wisłą szybko zostanie towarowerową stolicą Europy, nie mniej pierwsze jaskółki zmian zaczynają się pojawiać i jeśli spojrzeć na targi pod tym kątem, to jest się z czego cieszyć.
Wśród setek prezentowanych rowerów doliczyłem się dokładnie sześciu rowerów cargo i takich które dają się podciągnąć pod tę kategorię.

1. i 2.
Fot.: Babboe Polska
Zacznijmy od najważniejszego debiutu targowego, jakim niewątpliwie było pojawienie się dystrybutora holenderskiej firmy Babboe. Mocno schowana przed zwiedzającymi, ale nie przed tropicielami towarowerowych nowości, ekspozycja w hali D, znajdowała się w strefie przeznaczonej do testowania rowerów. Z gamy modeli Babboe zaprezentowane zostały dwa podstawowe: Big – klasyczny trójkołowiec ze skrzynią z przodu, dokładnie taki sam jak używany przez Spółdzielnię Rowerową, a także City – long john o charakterystycznej skrzyni, podobnej zdaniem niektórych do wanny. Oba prawie cały czas spędziły w ruchu, oblegane przez rzeszę chętnych, czasem czekających nawet dłuższą chwilę w kolejce.
Portal Polska na Rowery uznał właśnie ten debiut za jedną z najważniejszych nowości targowych i należy w pełni się pod tym podpisać. Chętni do zakupu rowerów towarowych nie będą musieli już ściągać ich indywidualnie z Holandii czy Danii. Wypada jeszcze tylko dodać, że model City otrzymał wyróżnienie w konkursie targowym w kategorii „Produkt dla dzieci”.

3.
Na stoisku firmy Urban Life Distribution można było zapoznać się z inną swego rodzaju ciekawostką: delibike’m (znanym także pod nazwą short john oraz butcher’s bike) firmy Pashley o nieskomplikowanej nazwie… Delibike.
Angielska klasyka w pełnej krasie i to w wykonaniu jednego z najbardziej renomowanych producentów, który swoje rowery tworzy już od ponad 80 lat. Zaprezentowany tym roweru towarowego służył tradycyjnie do dostarczania artykułów spożywczych, głównie pieczywa, owoców i mięsa. Duży kosz wiklinowy zamontowany jest na stałe do przedniej części ramy, nad przednim, mniejszym od tylniego kołem, a zatem nie wpływa tak bardzo na sterowność roweru jak większość przednich bagażników rowerowych. Imponująca pojemność kosza gwarantuje zabranie nawet największych zakupów. Ten typ roweru ma niestety jedną wadę, która – obawiam się – kompletnie eliminuje go z ruchu po polskich drogach. Mianowicie kosz całkowicie zasłania widoczność i utrudnia pokonywanie krawężników. Póki więc mamy w Polsce infrastrukturę jaką mamy, nie ma co liczyć, że ten typ roweru się upowszechni. Pozostaje ciekawostką i dobrym materiałem na (raczej stacjonarną) reklamę. Przedstawiciele dystrybutora nie ukrywają, że wożą go na targi właśnie w tym celu.

4.

Zigo Leader to zdaniem wielu przełom jeśli chodzi o rowery użytkowe. Stanowi połączenie roweru na kołach 24”, ale pozbawionego przedniego koła, z prawie normalnym wózkiem dziecięcym. Można powiedzieć, że jest to rodzaj przyczepki rowerowej inaczej – zamiast ciągnąć z tyłu pchamy wózek z przodu, ale już nie każdym, tylko znajdującym się w zestawie rowerem. Ponieważ Zigo pozwala na zabranie standardowo tylko jednego dziecka, a maksymalnie dwójki o łącznej wadze nie większej niż 36kg, to trudno właściwie powiedzieć w czym miałaby leżeć przewaga tego rozwiązania nad dowolnym rowerem z fotelikiem czy zwykłą przyczepką. Być może dla najmniejszych dzieci tego rodzaju pojazd stanowi jakiś pomysł, ale na tym moja wyobraźnia się kończy. Zigo zachęca za to atrakcyjnym designem, co zaprocentowało w zeszłym roku nagrodą targów w kategorii „Produkt dla kobiet”. O ile nagroda nie dziwi, to kategoria co nieco – idąc tym tropem należałoby przyjąć, że foteliki dziecięce również są produktami dla kobiet, a nie dla jadących w nim dzieci czy nawet dla rodziców. Pokręcone.
No i na koniec nie da się ukryć, że Zigo nieco odstrasza ceną – 4800zł to niemało jak na pojazd, którym nie zabierzemy nawet większych zakupów.

5.

Styl retro wśród rowerów cargo od lat cieszy się dużą popularnością. Oryginalne pojazdy tego typu snie do zdobycia. Odpowiadając na zapotrzebowanie holenderska firma Workcycles buduje kopie klasycznych trajków, produkowanych swego czasu zdaje się przez Gazelle. Tego rodzaju rower z zabudową mobilnego kramu również można było zobaczyć na targach, choć nie był wcale przeznaczony na sprzedaż. Sympatyczny Czech sprzedawał bezpośrednio z roweru odżywki firmy Chimpanzee, mnie jednak oczywiście zdecydowanie bardziej od towaru interesował sam pojazd.
Oczywiście wrażenia wizualne są doskonałe – trajk Workcyckles jest po prostu piękny. Holenderski klasyk powala również ładownością, którą producent szacuje na 300-400kg. Przed zakupem warto jednak zdać sobie sprawę, że jazda tym potworem nie jest łatwa, technicznie rzecz biorąc jest to ostre koło (sic!).
Cena? Wolę nie zgadywać.

6.
Z pewnym wysiłkiem, ale jednak można podciągnąć pod kategorię rowerów towarowych jeszcze jeden produkt obecnych na targach - rower trójkołowy Tolek. Rower różni się od normalnego roweru parą kół z tyłu, poza tym w zasadzie wygląda jak zwykły rower. Oferowany jest przede wszystkim inwalidom. To co czyni go rowerem użytkowym to przede wszystkim 30l kosz, zlokalizowany między tylnimi kołami. Ładowność roweru wynosi 120kg - na tę wartość składa się waga jadącego oraz bagażu.

Targi w Kielcach są ewidentnie imprezą, na której rządzą sportowcy. Coś mi mówi, że za rok zobaczymy więcej rowerów cargo niż w tegorocznej edycji.

czwartek, 22 sierpnia 2013

CycleLogistics zmieni nasze miasta


Czy jakiekolwiek współczesne miasto może funkcjonować całkowicie bez indywidualnego transportu samochodowego? Jeśli nawet przyjąć utopijną wizję, w której z ulic znikają wszystkie auta osobowe, to zawsze pozostanie pytanie o dostawy. Przecież każde opakowanie herbaty i każda bułka, którą zjadamy na śniadanie musi w jakiś sposób dotrzeć do sklepu zanim zabierzemy ją do domu. Co na to poradzić? Odpowiedź podsuwają twórcy programu CycleLogistics.


Na początek parę faktów: każdego dnia po naszych miastach poruszają się tysiące ciężarówek i dostawczaków, 90% z nich przewozi ładunek o wadze mniejszej niż 100kg i objętości poniżej 1m2, zaś – to dla przykładu dane z holenderskiej Bredy – 40% przewozi tylko pojedynczą paczkę. O ile brak perspektyw by wszystkie samochody dostawcze zniknęły z naszych miast, to spokojnie można sobie wyobrazić, że połową z nich zastępujemy tanim, ekologicznym, szybkim (sic!) i nie zajmujący wiele przestrzeni środkiem transportu. Jakim? Oczywiście rowerem.

Najważniejszym obszarem, w którym mogą znaleźć zastosowanie rowery dostawcze jest tzw. last mile transport. Z oczywistych względów towary wysyłane są z fabryk, magazynów i centrów logistycznych na duże odległości dużymi pojazdami w większej ilości. W trakcie podróży do docelowego odbiorcy ładunek jest najczęściej kilkukrotnie przeładowywany i rozdrabnia się, tak że często na końcu bywa to właśnie jedna paczka. Tak więc im bliżej odbiorcy, tym większe szanse że rower cargo okaże się wystarczającym środkiem transportu.

Z punktu widzenia biznesu za rowerami cargo przemawia jeden zasadniczy argument: to się opłaca. Oczywiście można powiedzieć, że rower nie emituje zanieczyszczeń, że jego używanie jest dowodem wrażliwości społecznej i ekologicznej itd. Tak naprawdę jednak dla firm, które wykonują większość codziennych przewozów liczy się tylko finalny wynik finansowy. Program CycleLogistics ma za zadanie przekonać nieprzekonanych i zmienić charakter transportu w europejskich miastach. Gdy to się uda zmniejszą się korki, emisja CO2, hałasu i zanieczyszczeń, przybędzie dostępnej przestrzeni miejskiej, poprawi się jakość naszego życia. Skorzystamy wszyscy.



wtorek, 6 sierpnia 2013


Mój kawałek cargo


Tak naprawdę mało kto potrzebuje roweru transportowego do codziennego korzystania. Ja też póki co nie – może kiedy dorobię się dzieci, ale na razie rower cargo na wyłączny użytek byłby tylko fanaberią. Z drugiej strony fajnie byłoby móc czasem przewieźć coś większego bez zamawiania taksówki czy proszenia znajomych z autem o przysługę. Gdy popytałem okazało się, że w 24 godziny znalazło się kilkanaście osób myślących podobnie. Tak powstała Spółdzielnia Rowerowa.


Zalet współdzielenia się rowerem można wymienić całe mnóstwo: mam do niego dostęp gdy potrzebuję, a nie muszę przejmować się przechowywaniem, koszt zakupu i serwisowania – co oczywiste – rozkłada się na większe grono ludzi. To zalety, powiedzmy, czysto ekonomiczne. Dodatkowy plus to poczucie współtworzenia czegoś z grupą różnych od siebie i niebanalnych ludzi.

Minus jest tylko jeden – trzeba zrezygnować odrobinkę z „moje” na rzecz „nasze”. Pestka. Nie ma żadnej pisemnej umowy, jest tylko wzajemne zaufania między członkami Spółdzielni i kilka prostych reguł. Wkłady nie były równe, ale uzależnione od tego kto ile zamierzał korzystać z roweru. Każdy z 45 udziałów o równej wartości daje prawo do maksimum 10 dni korzystania z roweru w roku. Są tacy którzy mają pięć udziałów, ale i osoby dla których dołożenie się jedną cegiełką miało mieć głównie wymiar symboliczny.


W ten sposób od kilku miesięcy po Krakowie jeździ pierwszy spółdzielczy Babboe Big. Oczywiście daje radę, choć nie brakowało obaw, że trójkołowiec nie poradzi sobie na polskich dziurach.

Co najbardziej zaskakuje? Uniknęliśmy jak dotąd konfliktów co do korzystania z roweru. Prosty kalendarz Google służy do dokonywania rezerwacji, nikt jak dotąd nie zgłaszał głośnych pretensji. Nie da się zresztą ukryć, że rower więcej stoi niż jeździ. Najczęściej bywa zabierany na wycieczki z dziećmi (przez tych którzy je oczywiście mają), ale także obsłużył dwie przeprowadzki, zakupy w IKEI i w ramach współpracy ze Stowarzyszeniem Kraków Miastem Rowerów wozi sound system Krakowskiej Masy Krytycznej. Proste, prawda?



Z wielką chęcią podzielimy się z każdym zainteresowanym naszym przepisem na Spółdzielnię. Kontakt przez FB.



poniedziałek, 10 czerwca 2013

Yes, we can


Kilka lat temu, gdy skończyłem studia i zacząłem pracę, rower stał się moim podstawowym środkiem transportu: historia bardzo podobna do setek innych rowerzystów miejskich. Zadziwiające, ale nie mogę sobie wcale przypomnieć jak było "przed" tzn. jak udawało mi się funkcjonować bez dwóch kółek. Za to obecnie mogę powiedzieć, że z powodzeniem udaje mi się radzić sobie bez auta, wcale nie odczuwam jego braku.
Niestety poza dziką przyjemnością z jazdy i poczuciem wolności z rowerem wiążą się też pewne ograniczenia. Dotyczy to oczywiście tzw. zwykłego roweru. W powszechnym wyobrażeniu na dwóch kółkach nie da się przewieźć nawet codziennych zakupów, nie wspominając o dzieciach, rzeczach potrzebnych do remontu, telewizorze czy pralce. Oczywiście osoba cokolwiek zorientowana zwróci uwagę na koszyki i sakwy rowerowe czy foteliki do przewozu dzieci. To oczywiście nie rozwiązuje jednak wszystkich problemów. No bo jak zabrać rzeczony telewizor, 100 kilo złomu albo całą gromadkę dzieci?
Ano, okazuje się, że ten problem został już jakiś czas temu rozwiązany. W przypadku ponadnormatywnego (tzn. ponad normę "zwykłego" roweru) ładunku radę da sobie z pewnością jakiś rodzaj roweru towarowego. Cargo bike can.

W tym miejscu dygresja - wiele osób myśli o rowerach "samochodowo". Skoro kierowcy mają prawo jazdy i OC, to rowerzyści powinni mieć podobne, skoro autem nie wolno po alkoholu, to rowerem też itd. Przejawem podobnego myślenia jest poszukiwanie uniwersalnego roweru: najlepiej do miasta i na wycieczkę i jeszcze żeby się składał i ważył 11kg (nota bene jest taki rower...) - skoro mam jedno auto do wszystkiego, to rower też. Szczęśliwie rowery nie zajmują tak wiele miejsca jak samochody, a także z reguły kosztują mniej. Dzięki temu większość z nas stać na posiadanie kilku jednośladów do różnych celów, w tym także roweru towarowego.

Wracając do zasadniczego wątku - tak jak różne są rowery, tak wielka jest różnorodność rowerów towarowych, przeznaczonych do różnych warunków i zadań. Tworzą one osobny, fascynujący świat, który wciąż nie przestaje mnie zadziwiać. Przy okazji są bardzo słabo rozpowszechnione w naszym zachłyśniętym motoryzacją kraju. 
Na blogu będę chciał dzielić się moimi obserwacjami na temat rowerów cargo, będę śledził rozwój tego segmentu ruchu rowerowego, pisał o producentach i modelach, szczególnie dostępnych w Polsce, a także próbował uzasadnić sens używania tego typu sprzętu w mieście. Zapraszam!